Pewien człowiek spowiadał się następująco:– Dużo przeklinałem, ale dużo się modliłem – to się wyrównuje. Dużo piłem, ale dużo pościłem – też się wyrównuje. Dużo kradłem, ale wiele rozdałem ludziom – znowu się wyrównuje.W tym momencie spowiednik stracił cierpliwość i krzyknął:– Pan Bóg cię stworzył, a diabeł zabierze do piekła – to też się wyrównuje!
Drodzy bracia i Siostry w Chrystusie Panu!!! Warto w dzisiejszą Niedzielę Chrztu Pańskiego Popatrzeć na nasze życie, na nasze bycie chrześcijaninem. Może i my jesteśmy podobni do tego człowieka z opowiadania. Może i nam wydaje się że wszystko się wyrównuje. Że przecież to nic takiego że przeklinam, piję, robię zakupy w niedzielę, mieszkam z dziewczyną na wiarę. Przecież musimy się wypróbować, zobaczyć, poznać siebie. To nic, że żyjemy w grzechu, że łamiemy Boże przykazania, przecież my się musimy wypróbować. Próbuje to się samochód na giełdzie a nie małżeństwo, a właściwie partnerstwo, bo małżeństwem tego nazwać nie można. Niby chrześcijanie, niby ochrzczeni.
Dzisiejsza niedziela Chrztu Pańskiego przypomina nam i nakłania do ponownego przemyślenia faktu naszego Chrztu i wszystkich z niego wypływających konsekwencji i zobowiązań. Warto może rzeczywiście w tym zrelatywizowanym świecie ustalić pewne stałe i niewzruszone punkty odniesienia. A jednym z nich jest na pewno nasz Chrzest – Sakrament obmywającej Łaski Bożej, Sakrament usynowienia, Sakrament odrodzenia i życia.
Chrześcijaninie zostałeś ochrzczony !CO TO DLA CIEBIE ZNACZY?
A może stworzyłem sobie moją własną, prywatną religię bez przykazań albo z okrojonym kodeksem moralnym. Współczesny bowiem człowiek skłonny jest traktować religię jak zakupy w supermarkecie. Wiele młodych Polek i Polaków, chociaż deklaruje przynależność do Kościoła Katolickiego, po prostu sprywatyzowało sobie chrześcijaństwo. Akceptują to, co wydaje im się atrakcyjne, odrzucając jednocześnie to, co ich uwiera. – Zgadzają się z Kościołem, że nie należy kraść, ale podważają jego nauczanie np. w dziedzinie życia seksualnego. Przesłanką ich decyzji nie są przykazania Boże i nauczanie Kościoła, ale osobisty pogląd na daną kwestię. Ludzie tak ukształtowani przez społeczeństwo konsumpcyjne zaczynają wykluczać Boga z kolejnych dziedzin swego życia, tworząc „religię”, na swój prywatny użytek. Wierzą w Boga, ale takiego, który jest im posłuszny i podporządkowany. Ile jest warta taka wiara? Taka religia domowej roboty. Ileż warty jest ich Chrzest?
Co ja zrobiłem ze swoim Chrztem?
Brzmią jeszcze kolędy, stoi szopka, ale Ewangelia dzisiejsza przenosi nas już o trzydzieści lat wprzód, nad Jordan, gdzie w szerokiej dolinie, w rozlewiskach rzeki Jan udziela chrztu Jezusowi. Może nas dziwi, że tak szybko liturgia Kościoła każe nam jakby zapomnieć o Bożym Narodzeniu. Ale gdy weźmiemy do ręki Pismo Święte, okaże się, że opowiadanie o narodzeniu i dzieciństwie Jezusa to zaledwie mały ułamek całości Ewangelii. Ewangeliści chcieli bowiem przede wszystkim pisać o działalności publicznej Pana Jezusa, o Jego nauce, wreszcie bardzo szczegółowo o Jego męce, śmierci i zmartwychwstaniu. Nie pisali kroniki, życiorysu, lecz ich celem było budzenie wiary, pokazanie, kim jest Jezus Chrystus. Tak samo i nam potrzeba pamiętać, czyje i jak wielkie narodzenie świętujemy.
Dziwi mnie to, że osoby, które należą do róż różańcowych mówią: tylko proszę mi nie dawać tajemnic bolesnej, bo to przyniesie mi pecha, bo stanie się nieszczęście. ZABOBONY, GUSŁA, PRZESĄDY !!! W TO CHRZEŚCIJANIN NIE WIERZY!!!
My byśmy chcieli tylko radosne tajemnice, radosnego, małego Jezuska w szopce, a zapominamy o tym, że Bóg narodził się, stał się człowiekiem po to aby nas Zbawić, aby nas odkupić przez śmierć na Krzyżu!!! Boimy się Krzyża!!!
Dzisiaj w Kościele kończymy okres Narodzenia Pańskiego świętem Chrztu Pańskiego. Oto Jezus przyszedł do Jana zwanego Chrzcicielem, aby przyjąć od niego chrzest. A oto Jan zwrócił się do Jezusa: To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie? On was Chrzcić będzie Duchem Świętym.Na przestrzeni wieków Kościół posłuszny nakazowi Chrystusa udziela wiernym chrztu świętego. Św. Piotr również nakazywał na początku, aby się ochrzcić: Nawróćcie się – powiedział do nich Piotr niechaj się każdy z was da ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a otrzymacie dar Ducha Świętego.” (Dz Ap 2,38). Najpierw chrzczono dorosłych, dziś przynosimy dzieci do chrztu. Wraz z chrztem dorosłych wiązało się nawrócenie, odstąpienie od zła, grzechów i dawanie świadectwa o Bogu. Chrzest bowiem gładzi grzech pierworodny z którym każdy człowiek przychodzi na świat. Włącza kandydata do grona Dzieci Bożych i umacnia go Duchem Świętym, aby mógł żyć w łasce z Bogiem.
Chrzest zawsze wiązano z potrzebą nawrócenia i życia z Bogiem. Dorosły, który przyjmował chrzest, przyjmował go z wiarą, która została mu przekazana, to był jego świadomy i dobrowolny wybór. Dziś głównie chrzcimy dzieci. Nikt z nas w większości nie pamięta swojego chrztu. To właśnie nasi rodzice kierując się swoją wiarą, wnieśli nas na rękach do kościoła i pozwolili kapłanowi, aby nas ochrzcił. Nadano nam imiona i proszono Boga o łaskę dla nas. Obiecywano również, że zostaniemy wychowani w tej wierze w której przyjęliśmy chrzest. My przyjęliśmy chrzest nie dlatego, że wierzyliśmy, ale dlatego, że mięliśmy wierzących rodziców. Kiedy kapłan nas chrzcił najpierw wypowiedział do naszych rodziców takie oto słowa: Drodzy rodzice, prosząc o chrzest dla swojego dziecka, przyjmujecie na siebie obowiązek wychowania go w wierze, aby zachowując Boże przykazania, miłowały Boga i bliźniego, jak nas nauczył Jezus Chrystus. Czy jesteście świadomi tego obowiązku? Rodzice odpowiedzieli: Tak, jesteśmy tego świadomi. To przysięgali nasi rodzice, kiedy nas chrzcili, w kościele, przed ołtarzem, przed Bogiem. Dziś sami możemy spojrzeć wstecz i zobaczyć czy ta ich przysięga miała jakieś znaczenie kiedy nas wychowywali. Bo właśnie rodzice są pierwszymi katechetami swoich dzieci. To oni uczą je składania rączek do modlitwy, czynienia znaku krzyża, modlitw, prowadzą do kościoła, zwracają uwagę na wychowanie zgodne z Bożymi przykazaniami oraz modlą się za swoje dzieci. Czy rodzice wychowali nas w wierze, w której nas ochrzcili? Czy wypełnili przyrzeczenie, które wypowiadali, kiedy byliśmy mali? Bo nie sztuką jest ochrzcić dziecko, kupić białe szatki, wdziać biały kubraczek i taką piekną, ozdobioną laleczkę Barbie przynieść do kościoła. Rodzice muszą sobą jeszcze coś reprezentować. Muszą reprezentować wiarę, którą przekażą dziecku.
Wielu jest rodziców, które na poważnie i świadomie podjęły się tego obowiązku. Wychowują swoje dzieci po Bożemu. Uczą kochać Boga, szanować Kościół i postępować według przykazań Bożych. Widać to nie tylko po przyjętych sakramentach, ale po zachowaniu, kulturze słowa, szacunku i dobroci względem innych. Aż miło się zachodzi do takich rodzin nawet po kolędzie. Od razu się wyczuwa atmosferę przyjaźni i miłości rodzinnej, wielki szacunek dzieci do rodziców i odwrotnie. Mimo wielu niedogodności życiowych, pracy, zdrowia potrafią razem przeżywać to z wiarą i Bogiem pokonywać każdą trudność życiową. Przyznam, że to także buduje i cieszy księdza, który zachodzi do takich ludzi, do takiej rodziny.
Lecz z przykrością trzeba stwierdzić, że są także negatywne spostrzeżenia, które przy okazji chrztu św. się nasuwają. Są tacy, którzy ten sakrament traktują jako coś co trzeba zaliczyć, ale nie wiedzą po co. Wiedzą, że trzeba dziecko ochrzcić, bo rodzice każą, a co powiedzą sąsiedzi, rodzina? Jak to, jeszcze nieochrzczone? Być może zwlekają, bo sami mają nie ułożonego jeszcze życia sakramentalnego, wizytę w kancelarii traktują jako wizytę w sklepie, gdzie wybiera się towar i płaci się pieniądze, mówiąc sobie podświadomie czy wprost: płacę – żądam, płacę – wymagam. Najlepiej przychodzą wtedy z kimś, najczęściej ze swoją matką, aby ta załatwiła sprawę lub samą wysyłają, bo mogą powstać „problemy”. A przecież nikt inny nie może załatwić chrztu jak prawni opiekunowie dziecka. Także obowiązkiem proboszcza jest zbadanie i stwierdzenie, czy istnieje uzasadniona nadzieja, że dziecko będzie wychowane po katolicku; jeśli tej nadziei zupełnie nie ma, chrzest należy odłożyć zgodnie z postanowieniami prawa partykularnego, powiadamiając rodziców o przyczynie – tak mówi kanon 868 paragraf 1 punkt 2 Kodeksu Prawa Kanonicznego. Często pojawiają się w tej sprawie konflikty i niezrozumienia, bo są tacy, którzy chrzest traktują jako albo tylko tradycję albo przymus.
Chrzest jest pierwszym sakramentem i najważniejszym. Otwiera bramy nieba człowiekowi, ale jest też zobowiązaniem, które przyjmują rodzice. Po raz pierwszy na ślubie odpowiadając słowem „tak” na pytanie kapłana – „czy chcecie przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy” oraz po raz drugi przy okazji chrztu św. Każdy rodzic odpowiada osobiście przed Bogiem za te słowa przysięgi. Warto się zastanowić czy oprócz jedzenia, ubierania, opierania, odłożenia na książeczkę pieniędzy nie zapomniałem o wychowaniu mojego dziecka w wierze chrześcijańskiej o którym przyrzekałem świadomie? Dzisiejszy dzień święto Chrztu Pańskiego niech będzie rachunkiem sumienia dla każdego rodzica a także dla chrzestnych. Chrzestni również odpowiedzialni w drugim rzędzie są za wychowanie chrześcijańskie swoich chrześniaków. Nie tylko piękne i drogie prezenty, urodziny czy rocznice ale wzór postępowania, dobre słowo i modlitwa. Ojcze i matko czy wychowujesz, czy wychowałeś swoje dzieci w wierze katolickiej? Ojcze i matko chrzestna ilu masz chrześniaków i czy przyłożyłeś się do ich wychowania chrześcijańskiego? Jak żyją te dzieci, co robią? Czy dziś jeszcze pamiętają o Bogu, czy dziś przyjdą na mszę św. czy przyjmą księdza po kolędzie czy zamkną mu drzwi? Czy będą obecni w domu? Jak wygląda wiara twoich dzieci? Jak pokazałeś im Boga – jako Zbawiciela czy wroga? Zastanów się czy ten chrzest i twoje wychowanie pomogło twojemu dziecku w życiu? Jeśli pomogło, to na pewno jesteś dziś szczęśliwy, a jeśli nie to rób co możesz a na pewno nie ustawaj w modlitwie.
